środa, 8 stycznia 2014

2014, please be good

Siedzę na tylnim siedzeniu w aucie (wszyscy wymiency na pewno znają grę 'shotgun', w której ja, szczesciarz życia, zawsze przegrywam) wracając z Corvallis z Hailey i Joey'm, więc mam chwilę żeby coś naskrobać na blogu. Wybaczcie moje błędy, ale wbrew pozorom ciężko się skupić przy poprawnej angielszczyźnie Kanye czy Macklemore wyjącej z głośników na cały regulator (takie to mamy uroki roadtrips).
Przerwa świąteczna zaczęła się w magicznej atmosferze braku szkoły, aka wstawania popołudniu i oglądania filmów przez resztę dnia, nie łudząc się,  że ktokolwiek zbierze siły i chociaz zmieni piżamę na normalne ubranie. We wtorek około 5 dzielnie postanowilysmy zrobić się na ludzi. Razem z grandma&grandpa Mitch, Meghan i jej chłopakiem Devinem, Hailey, mom&dad szlismy na lights show,  ktore można opisać słowem wyjatkowe. Miałyśmy masę zabawy biegając między rozświetlonym statuami, robiąc przy okazji trzynaście milionów zdjęć.

ja, grandma, Hailey, Meghan, grandpa

Po światełkach wybraliśmy się do Outback, w celu zrobienia ze mnie prawdziwego Amerykanina kochającego steki. Jako, że była Christmas Eve czekaliśmy pół godziny żeby nas w ogóle posadzono, ale.po calym dniu nic nie robienia ja z Hailey byłysmy naturalnie zbyt zmęczone żeby się przejmować. Zamiast tego zajęlysmy się czytaniem książek Dr. Suess, wyjątkowo dyskretnie,  zwracając na siebie uwagę połowy lokalu. O 11 całą rodziną, razem z Joey'm, poszliśmy na..pasterkę? Midnight service. I choć trwa to godzinę,  do domu wróciliśmy dopiero o 2 nad ranem. W międzyczasie odwiezlismy Joey'ego do domu, no ale jak to tak nie zajść w środku nocy? Z jego rodziną dogaduję się bardzo dobrze - z mamą pracowalam podczas musicalu,  z tatą mogłabym gadac godzinami. Do tego zaprosili nas parę tygodni wczesniej na kolacje i do teatru, więc bohatersko przetrwalismy awkward stage pt. 'toleruję fakt, że jesteś w związku z moim 3 lata starszym synem'. Mimo wszystko czułam się źle zasypiajac przy pianinie podczas gdy Joey wykonywał swój popisowy numer. Do domu dotarliśmy ok. 2 kiedy to zmęczenie zmniejszyło się do tego stopnia, że do 4:30 oglądałyśmy 'The Mist'. 
Spałyśmy w moim łóżku do 8, kiedy to Hailey obudziła mnie dzikimi wrzaskami MERRY CHRISTMAS!!! Podzieliłyśmy się rolami na budzenie Meghan i robienie kawy, wskoczyłyśmy do łóżka rodziców i po paru minutach (dobra, pół godzinie organizacji) wszyscy byli na dole gotowi otwierać prezenty. No, może poza tymi z Polski (w tym momencie rozbrzmiewa się gorący aplauz dla USPS, który nie jest o wiele lepszy od Poczty Polskiej), które, żyjąc moim szczęściem, dotarły do mnie dzień po świętach.
Przygotowywanie rodzinnego śniadania to chyba jedna z bardziej ruchliwych czynności wykonywanych w tym dniu, biorąc pod uwagę oglądanie filmów i nie przebieranie się z piżam aż do 5, czyli momentu gdy musieliśmy wyjść z domu na Christmas dinner do Gareta, wujka Hailey. 
Pod tradycyjnie brzmiącym "Christmas dinner" tradycji kryło się nie tak wiele - ham & gravy, mashed potatoes, steamed vegetables, salad + oczywiście, sugar cookies. Razem z Meg i Hailey zostałyśmy dłużej, grająć z maluchami, Garetem i jego żoną Jenny w Apples to Apples, wersję Disney, dla bardziej zaawansowanych. Po tym niezwykle zabieganym dniu niedziwne więc było, że od razu po powrocie padłyśmy do łóżek. Ani trochę.




Hailey zażyczyła sobie sokorwirówkę...

Miałam własną stocking ze swoim imieniem, którą zrobiła dla mnie Pynne 

Od Meghan dostałam wielgachny, puchaty koc ze swoim imieniem i napisem
"Love always your American Family" + imiona wszystkich. Mój ulubiony prezent!


*ta część posta jest pisana w zupełnie innym dniu, z powodu lenistwa/braku czasu/actually having friends*

Wtorek 24 i środa 25 były jedynymi dniami, w którym nie odbywały się daily doubles z pływania. Wstawanie na 7:15 na basen nie do końca szło w parze z moją wizją odespania 3 miesięcy szkoły (chociaż Hailey bez ani jednego jęknięcia zwlekała się z łóżka żeby mnie zawozić), ale sumienie nie dałoby mi spokoju gdybym została w moim king size bed, podczas gdy inni kontynuują 4 godzinny trening. Nie poddałam się nawet w piątek, kiedy to po nocy spędzonej u Jamie razem z Livy, zostawiłam dziewczyny w łóżku, potykając się na schodach przed siódmą.
Sobota była naszym trzecim i ostatnim dniem Christmas. Wyjechaliśmy do Corvallis, rodziny Justina, gdzie zmierzyliśmy się z ponad 40 innymi członkami rodziny - odpakowywanie prezentów trwało niemal 2 godziny (oczywiście bez łamania tradycji z kolejności od najmłodszego do najstarszego, więc wszyscy bawili się we "w którym miesiącu się urodziłeś"). Dzień wcześniej przyleciał do nas Tyler (21), starszy brat Hailey, razem ze swoją dziewczyną Sophie, więc w domu od razu zrobiło się głośniej. Jako, że rodzeństwa nigdy nie miałam, z dokuczającym starszym bratem dogadywałam się naprawdę dobrze, na zasadzie sarkazm-sarkazm, więc żałuję, że nie będziemy mieli okazji się już w tym roku spotkać.

W niedzielę razem z Tylerem i Sophie, ja, Hailey i Joey pojechaliśmy do Portland. Większość czasu spędziliśmy w Pioneer Place, przepięknym centrum handlowym (nie chodzi o to, że jestem dziewczyną, ono naprawdę jest piękne). Zaszliśmy do Ben&Jerry's, a następnie siedzieliśmy nad Pioneer Square przed Starbucksem, ciesząc się wieczorem, patrząc na święteczne drzewko udające to z Times Square. 

W poniedziałek po treningu pojechałam na noc do Livy. Po wtorkowym poranku spędzonym na oglądaniu Burlesque wybrałyśmy się do Katy na New Year's Party. Sylwester w Stanach wydaje mi się być o wiele spokojniejszy. Bez fajerwerków, dosłownie. Dużo moich znajomych nigdzie nie wychodziło. Hailey została z rodziną w domu. My zaczęliśmy od ogniska, pisaliśmy na karteczkach negatywne rzeczy, który nas w tym roku spotkały (więc mi jakoś ciężko było coś znaleźć, jako, że moje największe marzenie się spełnia). Dużo tańczyliśmy, nagadaliśmy się za następne parę tygodni, oglądaliśmy spadanie sławnej kuli w NYC no i filmy, filmy, filmy. Przy 5 nad ranem i Insidious 2 na ekranie wszystkim podziękowałam, bo kocham fakt, że jeszcze jestem w stanie spać po nocach, i udałam się do Livy, tak sobie na podłogę. Gadania ciąg dalszy przez następną godzinę, wędrówka z powrotem na kanapę i widok wszystkich słodziaków wystarczająco zmęczonych, żeby w końcu zasnąć. 

1 stycznia przyjechała po mnie cała rodzinka + Joey. W planach mieliśmy zabawy na śniegu, ale już opisywałam jak to Sandy do ulubieńców Matki Natury nie należy, więc nawet w górach zbyt biało nie było. Pojechaliśmy na lunch, na którym ledwo żywa postawiłam się na nogi kawą i ignorując wszystkich po kolei próbowałyśmy z Hailey opanować własne wybuchy śmiechu - w końcu nie widziałyśmy się ponad 48 godzin, opowiadania było dużo. Uwzględniając wieczorny spacer i ciąg dalszy raportów z ostatnich dwóch dni, pierwszy dzień roku zakończyliśmy w kinie, na "Saving Mr. Banks", który gorąco wszystkim polecam. Karolina Jaworska.
W czwartek wyszło jak wyszło, poszłam tylko na pierwszą część treningu. O 10 byliśmy już w drodze do Corvallis - ja i Hailey z Joey'm, na randce, więc robiłam z opiekunkę/przyzwoitkę na tylnym siedzeniu. Nikt by mnie nie zatrudnił raz jeszcze, widząc smacznie chrapiącą nastolatkę z garstką Sourpatch Kids na brzuchu, zmęczoną po treningu niezależnie od tego jak bardzo przed południem jesteśmy. Po wizycie w domu dziadków wybraliśmy się na objazdówkę po Albany i Corvallis, czyli tour po dzieciństwie Hailey.


Zaciągnełam ich także do OSU, Oregon State University, które prawdopodobnie znajdzie się gdzieś na liście moich potencjalnych przyszłych edukatorów. Z naszej Oregon Bucket List możemy także wykreślić Dutch Bros., w którym w tym dniu byliśmy dwa razy i uwaga, z tytułu "mojego pierwszego razu" i bycia foreigner, dostałam darmową kawę - dwa razy. Photo booth, Avery Park, odwiedziliśmy także Kailey, jedną z moich ulubionych koleżanek Hailey (którą zawsze nazywam Kelsey, na co Hailey krzyczy: "It's Hailey and Kailey, how can you not remember it?!"). Powrót do domu trochę nam się opóźnił przez wizytę w Shari's, w którym siedzieliśmy śmiejąc się tylko po to, żeby nie wstawać. Ostatni moment jaki pamiętam to rozmowę z Hailey o trzeciej nad ranem na kanapach, na których spałyśmy w salonie, ciesząc się ostatnią nocą z naszym najpiękniejszym christmas tree.
W piątek o 8 musiałam stawić się pod naszym high school, co było nie do końca fair, biorąc pod uwagę, że nie powinniśmy tego budynku widzieć przez kolejne dwa dni. Całą swim team zapakowaliśmy się do żółtego autobusu wiozącego nas na czterogodzinne zawody. Nie żebym narzekała, ale niekoniecznie się ucieszyłam widząc na rozpisce moje nazwisko (z błędem pisane, ale kto by się tam spodziewał) przy wszystkich stylach.Wszystko się dobrze skończyło, nikt nie został ranny, a ja z siebie w miarę zadowolona wróciłam do domu. Szybki prysznic i wyjazd do Portland na kolację z rodzinę Joey'ego a następnie sztukę "Noises Off". Wieczór był naprawdę udany, zaliczając do tego szybki telefon do Shari's z zamówieniem pie shake na wynos. 
Siedzenie do trzeciej w nocy z Megan w craft room robiąc kolaż zakończyło się mną, śpiącą do 3:30 p.m. soboty. Gdyby nie to, że akurat spojrzałam na zegarek spałabym dalej, bo szczerze powiedziawszy, czułam się tak jakbym właśnie miała iść do łóżka. Przez głowę przeleciało mi zdanie "I'm done with this day". Hailey zrobiła mi banana-PB smoothie, poskajpowałam z Kladuią (shoutout dla bumblebeestreet.blogspot.com), pogadałam z siostrami, a noc spędziłam u Jamie, zasypiając podczas 'White House Down' (boże, boże, boże musicie obejrzeć ten film, choćby dla Channinga Tatuma). Poranki nie należą do ulubionych, mamy raczej nastawienie Garfielda, więc w południe w końcu otworzyłyśmy oczy. W ręcę wpadły nam maski Iron Mana i Spidermana razem z plastikową bronią, więc przez resztę dnia razem z Jessicą i Aidenem, młodszym rodzństwem Jamie i Shawna chodziliśmy przebrani po osiedlu, zachodząc do domu Anthony'ego i zabierając go ze sobą.


Ostatni dzień wolności spędziłyśmy w łóżku, dosłownie się nie ruszając, oglądając filmy do 5, kiedy to w końcu zeszłyśmy na dół.
Hailey przyjechała po mnie około 7. Wieczór zajęłyśmy sobie oglądając film, tak dla odmiany od reszty dnia, wykreślając jednocześnie z listy Zombieland. 
Pierwszy dzień szkoły okazał się być więcej niż bolesny. "Zasypianie na lekcjach" nie opisze tego jak się właściwie czułam. Wszyscy byliśmy po prostu ledwo żywi i tylko wzajemne towarzystwo sprawiało, że jakoś się trzymaliśmy. How do you expect me to wake up at 6 when for the past two weeks that was my bed time? 


Święta się skończyły. Teraz punktami zaczepienia są finals i spring break. Myślę, że jedno z ważniejszych amerykańskich doświadczeń już za mną. Spędziłam święta bez rodziny, New Year's Eve w zupełnie nowym towarzystwie. Było inaczej. Nie powiem, że lepiej. I choć w bożonarodzeniowym okresie przyczepiło się do mnie to nie-wiadomo-co, jakby uczucie homesickness, za nic nie zamieniłabym tego czasu, który mam tutaj. 2013 był jak na razie najlepszym rokiem mojego życia. Rokiem, w którym osiągnełam i dostałam dokładnie to, co sobie postawiłam za cel i co chciałam.

Dziękuję. 2014, please, be good.









6 komentarzy:

  1. Pisz więcej! Pisz więcej! Kto jest za - ręka w górę!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, amazing weblog layout! How lengthy have you ever been blogging for?

    you make running a blog glance easy. The total look of your site is great,
    let alone the content!

    Also visit my homepage; Mac Cosmetics

    OdpowiedzUsuń
  3. The overseas 3d culture is very good and passionate about
    the ongoing future of 3d shows.
    Time to look into the DVD selection and see what I will turn you visitors onto next
    time.

    Here is my homepage ... 1channel.com for movies

    OdpowiedzUsuń
  4. I think the admin of this website is actually working
    hard in favor of his site, for the reason that here every data is quality
    based data.

    My web-site :: acne scars on back of thighs

    OdpowiedzUsuń
  5. When someone writes an post he/she retains the idea of a user in his/her
    brain that how a user can know it. Therefore that's why this paragraph is perfect.
    Thanks!

    my webpage - venapro customer reviews

    OdpowiedzUsuń
  6. Rarely does a person say, I have come to believe abc
    there is anything wrong, a common reaction during a psychotic break
    from reality.

    My blog :: psychoterapeuta

    OdpowiedzUsuń